środa, listopada 07, 2012

~Rozdział 8

Udało nam się, uzbieraliśmy te 100 milionów. Będziemy to spłacać do końca życia, ale chuj z tym.
- Zayn, a w ogóle po co ci były potrzebne te pieniądze? - zapytałam niepewnie.
- Grzywna, inne długi, dom, bo tamten mi odebrali... Przepraszam. - Wydukał
- Za?
- Za to wszystko, to moja wina... - w tym momencie zadzwonił mój telefon.
S: Czego? - odebrałam
R: W parku za godzinę. Masz przyjść sama. Albo nie... Przyjdź z twoim chłoptasiem.
Rozłączył się. Nosz kurwa, no! Czemu akurat teraz, kiedy już tak się nam układało?!
Ja i Zayn wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w wyznaczone miejsce.
Czekaliśmy. Dreptałam z nogi na nogę
- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze. - szepnął. Też się bał. Widziałam to.
Czekaliśmy jeszcze dobre pół godziny.
- No prosze, prosze... - usłyszałam i obróciłam się. Zobaczyłam go z moją przyjaciółką. Jedną ręką zakrywał jej usta a drugą trzymał jej talię. Dziewczyna miała podbite oko i rozciętą wargę.
- Puść ją. - warknęłam.
- Ale najpierw pieniądze. - zareagował Rafael.
- Razem na trzy , cztery. - powiedziałam i udałam się w jego kierunku.
- Uważaj na niego. - Zayn złapał mnie za rękę.
Spojrzałam na niego czule. Wiedziałam, że coś się stanie, ale co?
Te jakże długie 10 metrów w moim życiu było dość stresujące. W ręce trzymałam czarną walizkę wypełnioną gotówką. Szłam powoli i nie pewnie. W momencie kiedy byłam jakieś 3 metry przed porywaczem i dziewczyną stanęłam.
- Trzy... - powiedziałam
- cztery. - powiedział śmiało. W tym momencie wyciągnęłam rękę z gotówką. Chłopak chwycił walizkę, odepchnął Katy na bok i złapał mnie jakby chciał udusić.
- Puść mnie! - zaczęłam się wiercić
- Nie! - usłyszałam z ust Zayna, następnie głośny huk przy moim uchu i głośny jęk Zayna.
- Nie ruszaj się. - Rafael szepnął mi do ucha i przyłożył broń do mojej głowy.
Z ziemi podniosła się Kat. Porywacz zaczął się powoli wycofywać. Moja przyjaciółka chciała podbiec do mojego chłopaka.
- Nie mnie! Ratuj Sam! - krzyknął, a w tym efekcie dziewczyna zaczęła  zbliżać się w naszym kierunku.
- Nie ruszaj się, bo ją zabije. - powiedział łagodnie mój były. Poprzez jego ściśniętą rękę na mojej szyi nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Dziewczyna zamarła w bezruchu.
- Do chuja, zrób coś! - krzyknął Zayn.
- Nie ruszaj się, rozumiesz? - warknął chłodnym głosem Rafael.
Patrzyłam na nich. Ona taka bezradna, chciała mi pomóc, ale bała się, ze ten psychopata coś mi zrobi. On leżał na zimnej, ciemnej ziemi, zwijał się z bólu i w jakiś sposób chciał mnie uratować.
Poczułam mocny ból głowy, jakby mnie coś uderzyło...



Poczucie chłodu pozwoliło mi się jakoś otrząsnąć. Szare, ponure ściany  i krzesełko na środku pokoju. Nic więcej... A no tak, jeszcze ja. Pobita, poniżona i bezbronna. Znów to zrobił. Znów mnie upokorzył. Ale tym razem zabolało to mocniej. Świadomość, że postrzelił mojego chłopaka, zabrał pieniądze i mnie uprowadził, a ja nie byłam w stanie nic zrobić, wcale nie dawała mi satysfakcji. Wręcz przeciwnie. Czułam się bezsilna.
Białe, drewniane drzwi otworzyły się. Stał w nich On i jakiś starszy mężczyzna. Podeszli do mnie pewnym krokiem, a ja wciąż udawałam, że śpię.
- I co? - odezwał się Rafael.
- Nada się. Przewieziemy ją jutro z innymi dziewczynami. - powiedział gruby, męski głosy i wyszli.
Jutro mnie wywiozą. Gdzie? I z kim? Jestem tu już 2 dni, a czuje jakby to była wieczność i jedno jest pewne. Pobędę tu jeszcze dłuższą chwilkę.
Oparłam się o ścianę, nogi podkuliłam pod brodę i zalałam się gorzkimi łzami. Nawet nie wiedziałam co z Zaynem. Bałam się o niego.

*ZAYN*

Siedziałem na szpitalnym łóżku i jak ten jełop wmawiałem sobie, że wszystko będzie dobrze. Co ja mówię?! Nic nie będzie już dobrze! Nie wiem co mam robić... Gdzie jest Sam? Czy wszystko z nią w porządku...
Gdyby coś jej się stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Ten drań myśli, że poddam się bez walki? Grubo się myli.
Chce wyjść ze szpitala jak najszybciej. Kula lekko musnęła moje udo, więc szanse że wyjde w szybkim tempie są 50%.
Zastanawia mnie jedno... Skoro ten dupek ma już pieniądze, to po mu moja dziewczyna? Po co TO wszystko?
Do pokoju wbiegł zdyszany Harry.
- Dzwonił... Mamy lokalizacje...





JEST KOMPLETNIE DO DUPY , ALE I TAK NIKT NIE CZYTA XD