piątek, stycznia 25, 2013

~ Rozdział 9

* ZAYN *

Pospiesznie zerwałem się z szpitalnego łóżka i ruszyłem w stronę drzwi, ale coś mnie jakby cofnęło. No tak kable.
Odłączyłem je, ubrałem się w swoje ubrania które przywiózł loczek i wyszliśmy. Pielęgniarki wołały coś za mną ale nie zwracałem na to uwagi. Najważniejsza w tym momencie jest moja Sam.
- A więc mów gdzie mamy jechać.
- To jest stary dom na przedmieściach. - odpowiedział pospiesznie Hazz.
- Jedziemy szybko ! - krzyknąłem.
* SAMANTA*
Zastanawiało mnie o czym mówili... Wywiozą mnie z innymi... Z kim? Gdzie? Co się będzie z NAMI działo ?
Westchnęłam głośno i zerknęłam na białe drzwi przed mną. Uchyliły się i do pomieszczenia wpadła Rafael.
- Widzę, że nasza główna atrakcja już nie śpi. - Uśmiechnął się i zaczął mnie całować.
Próbowałam się wyrwać ale to nie było takie łatwe na jakie wygląda. Zaczął mnie całować po szyi bałam się,płakałam i próbowałam krzyczeć.
* ZAYN *

- To tu ? - Zapytałem gwałtownie gdy tylko samochód się zatrzymał.
- Tak to na pewno tu. - Jeszcze raz sprawdził adres który miał na kartce i otworzył drzwi od auta.
Wyskoczyłem z wozu jak oparzony i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych. Przemierzałem korytarz rozglądając się po bokach i nagle... zauważyłem białe drzwi.
 Złapałem jakąś deskę i lekko uchyliłem drzwi. Zobaczyłem tam płaczącą Sam... moją sam i tego skurwysyna... bawiący się moją ukochaną. Powoli i zarazem po cichu podszedłem do nich i go uderzyłem z całej siły go w głowę. Upadł... sprawdziłem czy oddycha i podszedłem do Sam
* SAMANTA *

Ktoś zdjął mi knebel.
- Proszę nie bij... - wydukałam, bałam się go...
- Otwórz oczy. - Ktoś szepnął mi do ucha... znajomy głos... bardzo znajomy.
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam Zayna... mojego Zayna. Rozpłakałam się momentalnie jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Ciii... nie płacz. Jestem już przy Tobie. - przytulił mnie z całej siły, a ja poczułam ten zapach i już czułam się bezpieczna.
- Dobrze... a teraz proszę odwiąż mnie.
Zaczął odwiązywać moje ręc i oglądać moje rany i siniaki.
- Nie ma mowy jedziemy z nią do szpitala. - Odezwał się do loczkensa.
- Ok to bierz ją i ruszamy zanim ktoś nas znajdzie, a w drodze zawiadomimy policje, że tu się ukrywają.
- Zaraz tu są jeszcze inne dziewczyny.
- Skąd wiesz ?
- Mieli mnie wywieść z innymi dziewczynami. Dziś...
Zayn wziął mnie na ręce i zaczęliśmy chodzić po innych pokojach i szukać innych... Znaleźliśmy 3 piękne dziewczyny.
- Więcej was tu nie ma ? - spytałam się dziewczyny o długich blond włosach.
- Nie. Byłyśmy tylko w cztery.
Odwiązaliśmy je i ruszyliśmy do samochodu. Kiedy znaleźliśmy się już w nim i ruszyliśmy, spytałam pozostałych.
- Wiecie gdzie mieli nas wywieźć ?
- Tak... za granice... miałyśmy pracować jako... jako...
Dziewczyna nie mogła z siebie wydusić tych słów. Była dość młoda...Przytuliłam ją.
- Nie musisz się już bać. - Szepnęłam do niej. - Jesteś już bezpieczna.
Podjechaliśmy do szpitala. Opatrzyli nas i tak takie chuju muju dzikie węże.


---------------------------------------------------------------------------------------------

A tak wróciłam.. Tylko że Emm... Vickey pisze tamtego bloga, a ja stwierdziłam, że też chce mieć jakieś zajęcie więc jestem... Jakoś nie wiem czy wam się spodoba ten rozdział. Nigdy nic nie pisałam więc dojde do wprawy... Mam nadzieję, że będziecie go czytać i komentować zarazem :D
Więc buziaki Emm... <3